Na łysienie nie pomoże dr Google

Dodane: 2016-08-09

Każdego roku co trzeci mężczyzna oraz co czwarta kobieta obserwują, że ich włosy nie są już tak gęste jak kiedyś i zaczynają się przerzedzać. Wraz z pogorszeniem kondycji włosów spada samoocena i poczucie atrakcyjności osoby. Niestety, aby zapobiec łysieniu, robimy niewiele.

Gdy zauważamy pierwsze symptomy łysienia, zwykle szukamy pomocy u… dr. Google’a. Wśród miliona porad można trafić na propozycje zastosowania cudownych kosmetyków i wyrobów medycznych przywracających świetność czuprynie, ale obietnice szybko weryfikuje rzeczywistość. Nic dziwnego, że w dalszej kolejności zgłaszamy się do farmaceuty, a na samym końcu do… dermatologa. A przecież, gdy zaczynamy łysieć, najwłaściwszym miejscem jest gabinet trychologa. Lekarz ten odkryje źródło problemu i udzieli nam specjalistycznych porad. „Niestety, często bagatelizujemy (szczególnie panowie) problem utraty włosów i do trychologa trafiamy w ostatnim momencie. Wtedy jest zdecydowanie za późno na profilaktykę i wymagana jest już interwencja chirurgiczna” – zaznacza w wywiadzie dla serwisu infoWire.pl Anna Mackojć, trycholog, ekspert kampanii „Moja REGENeracja”. Ile rodzajów łysienia, tyle możliwości profilaktyki. Ważne jest stosowanie metod, które pobudzają proliferację keratynocytów w mieszkach włosowych, np. metody iniekcyjnej dwutlenkiem węgla, mezoterapii czy metody polegającej na podawaniu osocza bogatopłytkowego. Ponadto należy używać odpowiednich produktów do pielęgnacji skóry głowy i włosów. Tymczasem „gdy zapytamy mężczyzn, czym myją włosy, odpowiadają, że tym, co mają pod ręką, najczęściej żelem pod prysznic. A to bujnej czuprynie raczej nie pomaga” – stwierdza ekspertka.

Tagi: