Wspomnienie o pradziadku Stanisławie Rolbieckim, burmistrzu Chojnic w PRL-u

Dodane: 2021-06-12

Stanisław Rolbiecki, mój pradziadek, urodził się w kaszubskiej rodzinie, jeszcze w zaborze pruskim, 12 listopada 1906 roku w Zalesiu koło Brus. Był synem krawca Leonarda i Ksawerii (z domu Ignera), którzy mieli ośmioro dzieci. Do szkoły uczęszczał w rodzinnym Zalesiu. Gdy nadszedł upragniony moment włączenia Pomorza do Rzeczypospolitej, który nastąpił w styczniu 1920 roku, Stanisław Rolbiecki miał 13 lat i przemarsz oddziałów Wojska Polskiego na zawsze pozostał w jego pamięci.

Od 15 do 18 roku życia pracował jako robotnik u zamożnych gospodarzy, pomagając w utrzymaniu swojej licznej rodziny. Następnie w Ciecholewach koło Konarzyn podjął naukę zawodu w prywatnym zakładzie kowalsko‑ślusarskim. Do egzaminu czeladniczego przystąpił w 1927 roku, a wkrótce po tym został powołany do wojska. Służył w Pucku, w Morskim Dywizjonie Lotniczym, gdzie ukończył podoficerską szkołę obsługi samolotów i awansował na starszego marynarza. Pełnił funkcję pomocnika mechanika w personelu latającym.

Lata międzywojenne to czas ciężkiego kryzysu gospodarczego. Nie ominął on również pradziadka, który po dwuletniej służbie został zwolniony z wojska i następnie nie mógł znaleźć pracy w rodzinnych stronach. Okresowo pracował jako robotnik w przedsiębiorstwie budowlanym w Kościerzynie i przez kilka miesięcy pozostawał bezrobotny. W poszukiwaniu pracy i lepszych perspektyw wyjechał do Gdyni, gdzie znalazł zatrudnienie jako doker w Towarzystwie Transportowym Gdynia Port. W Gdyni poznał miłość swojego życia – Klarę (z domu Klaman, urodzoną 9 listopada 1905 roku), z którą wziął ślub 16 października 1931 roku. 3 kwietnia 1932 roku przyszedł na świat ich pierwszy syn Stanisław, przyszły lekarz internista, patomorfolog, długoletni ordynator oddziału wewnętrznego w chojnickim szpitalu. Następnie 28 września 1933 roku urodził się Edmund, mój dziadek, długoletni pracownik Zakładów Rybnych i Mostostalu w Chojnicach. Ostatni na świat przyszedł syn Ryszard, który urodził się 22 października 1944 roku, historyk i dziennikarz.

Po ślubie pradziadkowie wybudowali mały skromny domek przy ulicy Cechowej 222 w gdyńskiej dzielnicy Obłuże. Jak wspominał dziadek, poza rodzicami i starszym bratem Stanisławem w gdyńskim domu mieszkał z nimi jeszcze jamnik Fafik. Pod wpływem swojego szwagra Leona Klamana, Stanisław Rolbiecki wstąpił do PPS. Był aktywnym członkiem Związku Zawodowego Transportowców, Oddziału Robotników Portowych w Gdyni i został wybrany mężem zaufania. W sierpniu 1939 roku pradziadek został wcielony do macierzystej formacji w Pucku. Po wybuchu II wojny światowej walczył w obronie wybrzeża. Po kapitulacji Helu 2 października 1939 roku znalazł się w niemieckiej niewoli i jako jeniec trafił do Stalagu II-C. Początkowo został osadzony w Stargardzie, potem w Neuebrandenburgu, a następnie w Woldenburgu. Klara wraz z synami musiała uciekać z zajętej przez Niemców Gdyni. We wspomnieniach dziadka zachował się moment ucieczki, gdy musieli leżeć na ziemi mieszkania kogoś znajomego i pod żadnym pozorem nie podchodzić do okna. Był to czas przejazdu Hitlera przez Gdynię. Cała trójka znalazła schronienie u rodziny w Zalesiu. Stanisław został zwolniony z niewoli po 38 miesiącach, w grudniu 1942 roku. Wychudzony powrócił do rodziny do Zalesia. Wkrótce przez Arbeitsamt (urząd pracy) został skierowany do pracy w przetwórstwie grzybów i suszarni kartofli w Brusach, którego właścicielem był Włoch Francesco Galiano. Zatrudniony został jako palacz‑maszynista, dzięki czemu mógł zapewnić rodzinie skromne utrzymanie.

Jesienią 1943 roku Niemcy próbowali wpisać pradziadków na listę III grupy narodowościowej. Kategorycznie odmówili, co jednocześnie mogło się przyczynić do ich zguby. Świadomi zagrożenia i ostrzeżeni o planowanych masowych wywózkach okolicznej ludności, uciekli pieszo przez Lubnię do Czerska. Stanisław zdawał sobie sprawę, że nie uda mu się ukryć przez dłuższy czas, wrócił więc do Brus i zgłosił się do właściciela przedsiębiorstwa, w którym pracował. Galiano był przychylny Polakom i nie zamierzał pozostawić Rolbieckiego na pastwę losu, więc przyjął go na powrót do pracy, a czas nieobecności zaliczył mu na poczet urlopu. We wrześniu 1944 roku pradziadek został aresztowany przez Gestapo i osadzony w areszcie w Gdańsku. Powodem było podejrzenie o współudział w napadzie partyzanckim na jedną z rodzin osadników niemieckich z Besarabii. O dziwo, został rozpoznany przez Niemkę z napadniętej rodziny. Sytuacja była bardzo groźna, ponieważ faktycznie potajemnie pomagał partyzantom, ładując im akumulatory do radiostacji, czy służąc informacją. Jednak akurat w tym napadzie nie brał udziału, gdyż był wtedy w Czersku u żony, która urodziła najmłodszego syna Ryszarda. Kolejny raz uratował go Włoch Galiano, dzięki któremu po czterech tygodniach Gestapo wypuściło pradziadka. W listopadzie 1944 roku opuścił Brusy i ukrywał się w Czersku do zakończenia wojny. Wraz z rodziną mieszkali na pokoju u gospodarza w okolicy czerskiego dworca.

Koniec wojny przyniósł niespodziewaną zmianę w życiu pradziadka. W maju 1945 wstąpił ponownie do PPS, natomiast we wrześniu powierzono mu funkcję przewodniczącego miejskiego komitetu PPS w Czersku. W sierpniu ukonstytuowała się Rada Miejska w Czersku, która 13 września wybrała Stanisława Rolbieckiego na burmistrza miasta. Z jednej strony był to ogromny zaszczyt, natomiast z drugiej rzucenie na głęboką wodę. Brak doświadczenia i powojenna rzeczywistość były ogromnym wyzwaniem, jakie pradziadek musiał przyjąć. Trzeba było zaspokoić wszystkie potrzeby społeczne, co wydawało się prawie niemożliwe. Robił wszystko, co było w jego mocy, aby sprostać powierzonym obowiązkom. Była to również ogromna zmiana w życiu prywatnym. Wraz z żoną i synami zamieszkali w przytulnym ratuszu, z dostępem do podwórka i ogrodu.

15 czerwca 1950 roku Miejska Rada Narodowa (MRN) w Chojnicach wybrała Stanisława Rolbieckiego na Przewodniczącego Prezydium MRN, co odpowiadało urzędowi burmistrza. Kolejna ważna zmiana w życiu, z którą wiązała się przeprowadzka do Chojnic. Zamieszkali całą rodziną na drugim piętrze w chojnickim ratuszu. Skala problemów Chojnic była znacznie większa niż w Czersku, na szczęście 5-letnie doświadczenie włodarza Czerska okazało się pomocne. Chojnice w 1950 roku nie podniosły się jeszcze z powojennych ruin i nadal trwało odgruzowywanie zrujnowanego centrum. Brakowało żywności, co pogłębiło głód mieszkańców. Wielkim problemem było zaopatrzenie miasta w wodę. Pradziadek, jak się okazuje, miał niezwykły dar rozwiązywania problemów, zjednywania sobie sympatii ludzi i bardzo dobre wyczucie sytuacji. Dodatkowo w czasie urzędowania pozyskiwał dla swojej sprawy wielu podobnych sobie działaczy. Dzięki temu wspólnie udało się podnieść Chojnice z gruzów.

W Funce powstało nowe ujęcie wody dla miasta, ruszyła komunikacja miejska i tak bardzo potrzebne budownictwo mieszkaniowe. Powstały duże przedsiębiorstwa produkcyjne, o budowę których zabiegały również inne miasta. Jego sposób rządzenia miastem był specyficzny i śmiało można go nazwać opiekuńczym. Pradziadek w zwyczaju miał poranny obchód i osobistą kontrolę chojnickich ulic pod względem najmniejszych nawet niedogodności. Nie umknęła jego uwadze choćby zapchana studzienka. Często rozmawiał z rzemieślnikami, służbami komunalnymi i robotnikami, ceniąc sobie ich głos w sprawach miejskich. Miał bardzo dobry kontakt ze swoimi urzędnikami w magistracie, dzięki czemu wiedział dobrze, co się w mieście dzieje. Nie inaczej było z mieszkańcami, którzy niejednokrotnie szukali osobistego kontaktu z burmistrzem Rolbieckim, potrzebując pomocy w rozwiązywaniu swoich problemów. Pradziadek zawsze ich przyjmował, uważnie wysłuchiwał i nie pozostawiał w potrzebie. Sam miałem okazję usłyszeć jedną z takich historii od mieszkanki Chojnic, która w latach urzędowania pradziadka, świeżo po ślubie, jak wielu mieszkańców borykała się z problemem mieszkaniowym. Po niedzielnej mszy wraz z mężem poszli trochę bojowo nastawieni na audiencję do burmistrza. Drzwi ratusza otworzyła lekko zdziwiona prababcia Klara, która bez wahania wpuściła nastoletnich interesantów. Pradziadek zaskoczony tą niedzielną wizytą, ale i lekko rozbawiony śmiałością młodzieży obiecał, że dostaną przydział. I faktycznie za jakiś czas dostali mieszkanie, jak się okazało, w wymarzonej lokalizacji.

Pradziadek miał niemały problem w związku ze ślubem swojego syna Edmunda. Ówczesna władza z założenia miała być świecka, co niestety nie wpisywało się w światopogląd Klary i Stanisława, ludzi pobożnych. Pradziadek dostał odgórny zakaz organizowania ślubu kościelnego syna, a już na pewno nie w gmachu ratusza. Prababcia Klara nie dopuszczała takiej możliwości. Ślub kościelny odbył się 2 sierpnia 1957 roku, a następnie ślub cywilny udzielony osobiście przez Stanisława. Wesele zorganizowano oczywiście w ratuszowym mieszkaniu. Podobno na partyjnych spotkaniach miał to bardzo długo wypominane.

Stanisław Rolbiecki działał bardzo szeroko w różnych sferach życia społecznego. Nigdy nie wstydził się tego, że jest Kaszubą, a wręcz przeciwnie. Świadczy o tym jego rola przy tworzeniu Zrzeszenia Kaszubskiego. Wziął udział w zjeździe założycielskim w Gdańsku. 27 stycznia 1957 roku został wybrany prezesem Oddziału Powiatowego Zrzeszenia Kaszubskiego i przewodniczył mu nieprzerwanie do 1972 roku. Był jednocześnie członkiem władz naczelnych w Gdańsku. Bardzo ważna była dla niego kultura. Restauracja zabytkowych średniowiecznych obiektów rozpoczęta została dzięki jego inicjatywie i zaangażowaniu. Przyczyniło się to do tego, że w 1960 roku w Bramie Człuchowskiej znalazło swoją siedzibę Muzeum Regionalne.

Stanisław Rolbiecki udzielał się w bardzo wielu organizacjach społecznych, takich jak OSP (1964–1970 członek zarządu), Towarzystwo Przyjaciół Dzieci (1960–1970 przewodniczący), PTTK (1952–1964 przewodniczący), PCK (1951–1957 przewodniczący), Chojnickie Towarzystwo Kulturalne (1960–1985 przewodniczący), przewodniczył komisji rewizyjnej BS Chojnice i wielu innych. Współorganizował obchody 700-lecia miasta. Jego zapał do pracy społecznej nie zgasł wraz z odejściem na emeryturę w grudniu 1973 roku. Do 1977 roku był radnym MRN z funkcją wiceprzewodniczącego rady, a w latach 1978–1984 członkiem prezydium. Zapraszany na liczne uroczystości i wydarzenia. W styczniu 1994 roku przypadła mu zaszczytna rola przecięcia wstęgi przed oddanym po remoncie ratuszem.

20 lutego 1977 roku zmarła jego ukochana żona. Łączyła ich niezwykła więź. Stanisław był bezgranicznie zakochany w swojej Klarci, jak pieszczotliwie ją nazywał. Ich małżeństwo może uchodzić za wspaniały wzór do naśladowania. Przeżyli ze sobą zgodnie prawie 50 lat, wychowując trzech wspaniałych synów. Bez wątpienia dla całej naszej rodziny pradziadek był nestorem rodu. Mam to szczęście, że go pamiętam. Zapisał się w mojej pamięci jako pełen ciepła dobry człowiek. Za każdym razem elegancko ubrany. Bardzo lubiłem, kiedy chodziliśmy do niego w gościnę. Zawsze miał w lodówce ptasie mleczko, a w kryształowym naczynku kolorowe landrynki, którymi częstował gości. Uczęszczając do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej nr 2, która mieściła się blisko mieszkania pradziadka, często odwiedzałem go z mamą w drodze powrotnej, aby pochwalić się, jak minął dzień w szkole. Jego uśmiech pozostanie w mojej pamięci do końca życia.

Smutny dzień 2 stycznia 1996 roku również pozostanie w mojej pamięci. Późnym popołudniem zadzwonił telefon. Mama prawie w papciach wybiegła z mieszkania. Czułem, że stało się coś złego. W trakcie przyjmowania kolędy pradziadek zmarł. Bez cierpienia, w obecności księdza. Można by rzec, że na takie odejście sobie zasłużył. Pochowany został u boku swojej ukochanej żony Klary na cmentarzu komunalnym w Chojnicach. To już ćwierć wieku od jego śmierci, a pamięć o nim pozostaje wciąż żywa wśród mieszkańców Chojnic. Ludzie, którzy go pamiętają, zawsze ciepło, z wielką radością, sentymentem i entuzjazmem wspominają go. Dzisiaj bez wątpienia można powiedzieć, że był odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu w tak trudnej powojennej rzeczywistości, w jakiej przyszło w Polsce żyć. Jeżeli powinno się szukać wzorów i autorytetów do naśladowania, to bez wątpienia, w każdej dziedzinie życia, będzie to Stanisław Rolbiecki.

Tekst do Kwartalnika Chojnickiego nr 35/2021 01-03/2021 napisał prawnuk Stanisława Rolbieckiego Jordan Rolbiecki. Na zdjęciu (z w/w artykułu) bohater wspomnień na uroczystości wmurowania aktu erekcyjnego podczas budowy mleczarni w 1969 roku.

Tagi: